Łapka tu, łapka tam. Miły uśmiech. Coraz głośniej słyszę swój oddech. Umieram? Nie, ja biegam!
Moda na bieganie. Czy tak można nazwać to, co dzieje się w parkach i na ulicach? Czy to po prostu świadomość zdrowego stylu życia? Wskakujemy w bardziej lub mniej modne ciuchy i biegamy, biegamy, tracimy oddech, ale biegniemy dalej. Tylko ilu z nas robi to z prawdziwą przyjemnością, a ilu dla fajnych ciuchów i wypaśnych adidasów, które z czasem i tak wylądują w kącie?
W szkole lubiłam biegać na krótkie dystanse. Długie bywały dla mnie ciężkim zderzeniem z rzeczywistością. Ale moda na tę dyscyplinę sportu z czasem zaczęła się upowszechniać, a ja trafiłam na rozsądną i sympatyczną nauczycielkę WF-u w liceum. I wtedy bardziej polubiłam bieganie. To długodystansowe.
Później była przerwa. Tak, przyznaję, troszkę długa ta przerwa była. Ale pewnego dnia ponownie postanowiłam – idę biegać! Przecież na siłownię chodzę, żyję w miarę zdrowo, co to dla mnie! To było w minionym roku. Po 200 metrach było dobrze, 300, 400, 500… Około 1 km, tak jak się spodziewałam, zaczęłam „umierać”. Na szczęście nie byłam sama, więc cierpienie w samotności i w środku lasu, pośród przebiegających nad moją głową innych biegaczy, nie wchodziło w grę. Po kilku tygodniach, gdy mnie „odratowano” i trauma wreszcie minęła, postanowiłam, że spróbuję raz jeszcze. Tym razem nieco inaczej. Portale dla biegaczy, artykuły, filmiki – czytałam, oglądałam. Wszystko wskazywało w jednym kierunku. Zaszalałaś kobieto! I kompletnie tego nie przemyślałaś! Tym razem będzie inaczej – postanowiłam. Powoli, z umiarem. A zatem sięgnęłam po plan treningowy i zaczęłam od marszobiegów. I z czasem okazało się, że mogę przebiec coraz więcej i więcej. I się nie męczę. I oddech mam miarowy. I płuca na swoim miejscu. I serce nie bije jak oszalałe. A jak się skupię, to nawet jestem w stanie coś powiedzieć J A zatem chcieć, to móc. Takim sposobem trauma przerodziła się w nawyk.
Najbardziej jednak cieszy w tym wszystkim to, jak zmieniło się społeczne podejście do sportu. Jeszcze niedawno usłyszałabym: Biegasz? Ale z czego Ty się właściwie odchudzasz? Na szczęście coraz bardziej jesteśmy świadomi tego, jak sport wpływa na nasze zdrowie i tego, że nie jest on tylko częścią diety odchudzającej, a zwyczajnie zdrowym nawykiem. Nie biegamy dlatego, że musimy, ale po prostu chcemy! A z punktu psychologicznego takie hasanie po parku niczym sarenka, pomaga też naszej głowie. Sama początkowo nie wierzyłam, że sport może zmienić coś w życiu i sposobie myślenia. Byłam przekonana, że to zwyczajne gadanie sportowców – osób, które zajmują się tym na co dzień, a więc mają na to czas. Nie to co my, ludzie na etacie, którzy ledwo znajdują czas dla siebie, a oni tu jeszcze o jakiś ćwiczeniach nam gadają. Ale zaczęłam, poczułam i przekonałam się, że to działa. Zaczynasz przygodę ze sportem, na początku trochę „umierasz”, jesteś lekko zniechęcony, ale się nie poddajesz, i z treningu na trening pokonujesz swoje słabości. Stajesz się silniejszy, bardziej zmotywowany, pewniejszy siebie. Nie chcesz już przestać, bo sport staje się Twoim świadomym wyborem. Zdrowym uzależnieniem. I tę cierpliwość, siłę i wiarę we własne siły przenosisz do innych sfer swojego życia. I jest dobrze, fajnie, super, czadowo, a endorfiny wprost z Ciebie wyskakują.
Tak, wiem. Oczywiście, że znajdą się tacy, którzy będą mieli 158 wymówek przeciwko uprawianiu sportu. Trudno – każdy jest inny. Ja z biegania nie zrezygnuję. A tymczasem łapka tu, łapka tam… i kolejne kilometry za mną.
Może też polubiłabym bieganie, gdyby nie moja licealna nauczycielka WF-u. Co by nie mówić, w zaawansowanym już wieku. Kiedyś koleżanka z klasy poprosiła, żeby zaprezentowała nam jedno z ćwiczeń gimnastycznych, które chyba jedynie boskim cudem miałyśmy wykonać z jej polecenia na ocenę. Wuefistka spojrzała wymownie na koleżankę i stwierdziła: „Chcesz, żebym się zabiła?”. Tak! Może przydzieliliby nam kogoś młodszego…
Bieganie to nałóg idealny. Darmowy. Bez akcyzy. Endorfiny gratis. Czego chcieć więcej?
PolubieniePolubienie
Masz rację viki, warto mieć obok siebie osoby, które zmotywują do działania, a nie przekonają, że rzeczywiście się nie da 😉
PolubieniePolubienie