Uncategorized

Instrukcję, poproszę o instrukcję!

Kiedyś była wioska. Dzisiaj wielkie miasta i samotność. Nie w życiu, choć i tak się zdarza, ale w macierzyństwie. Uwielbiam to określenie, że kiedyś dzieci wychowywało się we wiosce. Serio. To brzmi jakbyśmy tworzyli plemię indiańskie, które używało swoich magicznych sposobów, aby utrzymać ład i ogarnąć małe indiańskie dzieci, kiedy te poznawały świat na swój sposób. Była mama, babcia, ciocia, kuzynka, sąsiadka. Jednym słowem zawsze był ktoś. A teraz? Teraz nie ma nikogo. Choć czasami nie wiadomo, co tak naprawdę jest dla nas lepsze…

Obecne czasy sprawiły, że jesteśmy niczym Kolumb. Emigrujemy z naszych „wiosek” i szukamy nowego. Wyprowadzamy się, nierzadko setki kilometrów od rodzinnego domu. Pojawia się dziecko i jeśli nie jesteś szczęściarą, która ma obok siebie koleżanki z małymi dziećmi, to tak troszkę jakbyś była w tym wszystkim sama. Wiem, rola mężczyzny znacząco się zmieniła i w obecnych czasach tatusiowie wspierają, ogarniają i uczestniczą w życiu dziecka z całych sił. Ale, bądźmy szczere, to zazwyczaj po pracy, popołudniu, nierzadko dopiero wieczorem. Więc nadal, ten czas do „po pracy” jesteś sama.

Twój typowy dzień

Jest południe. Siedzisz sama. Sorry, nie sama – z dzieckiem. Sorry, nie siedzisz – z dzieckiem się nie siedzi, więc określenie „siedzi z dzieckiem w domu” jest naprawdę troszkę nietrafione. To czas kiedy dużo się dzieje, a tak naprawdę dzieje się wszystko naraz. Może właśnie spokojnie śpi za ścianą, jak moje, dzięki czemu powstaje ten tekst, a może potrzebuje Twojej uwagi. Bo głodne, bo rosną zęby, bo chce budować z Tobą wieżę z klocków, bo rysowanie z mamą jest najlepsze na świecie, bo zgubiło swojego ulubionego pluszaka, bo uderzyło się w głowę, bo chce iść na plac zabaw, bo chce pić, bo brzuszek boli, bo nie może znaleźć swojej zabawki, bo chciałoby obejrzeć bajkę, bo może po prostu chce się przytulić. A Ty spełniasz każdą prośbę, pomagasz, ratujesz życie, karmisz, przewijasz, sprzątasz – jednym słowem – ogarniasz.

No i tak mija. Dzień za dniem. Tydzień za tygodniem. Miesiąc za miesiącem. Nie wiesz kiedy, prawda? Ja też nie. I wtedy przychodzi niespodziewanie, skradając się od dłuższego czasu i wypatrując odpowiedniej, ale jednak dla Ciebie nieodpowiedniej chwili, jedno istotne pytanie: A gdzie w tym wszystkim jestem ja? Ja, czyli kto? Kobieta. Pamiętasz jeszcze to słowo?

Bo to, że zostałaś mamą nie oznacza, że wszystko inne przestało się liczyć, że nie masz już pasji, planów i marzeń, że Twoje życie musi się skupiać tylko i wyłącznie na tym małym człowieczku. On jest ważny, dla Ciebie najważniejszy, ale… Ty też jesteś ważna.

Zapewne o tym wiesz. Ja również. Łatwo powiedzieć – dodasz. Ja też tak często myślę. Tylko jeśli nie spróbujemy zawalczyć o siebie, to czy za kilka lat nie będziemy żałować? Czy nasze dzieci będą widzieć szczęśliwe mamy, czy zmęczone życiem kobiety? Czy patrząc w przeszłość nie będziemy żałować, że nie próbowałyśmy czegoś zmienić, nie odpuściłyśmy mniej istotnych rzeczy i nie poświęciłyśmy się temu, co naprawdę jest dla nas ważne? Że nie poprosiłyśmy jasno i wyraźnie o pomoc?

Chciałabym gdzieś sobie usiąść w samotności i… odpuścić

Czasami chciałabym wziąć kubek kawy, wyjść po cichu i zaszyć się gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Posiedzieć sobie tam z godzinę albo dwie. Nie myśleć o tym co kupić, co wyprać, co posprzątać, co na obiad i wielu innych sprawach połączonych z wyrazem „co”. Po prostu odpuścić.

Choć moje dziecko należy do tych, które potrafią odkleić się od mamy i pożyć trochę w swojej przestrzeni, to zdecydowanie nie mogę powiedzieć, że mam mnóstwo czasu dla siebie, a zmęczenie jest mi obce. Tak, słyszałam już teksty typu: „Jaka ona grzeczna! Wy nie wiecie, że macie dziecko.” Tylko dlaczego w takim razie do cholery jestem ciągle zmęczona?! Zdecydowanie coś robię nie tak. Pominęłam jakiś akapit w instrukcji obsługi? Czy ktoś może mi go dosłać?

Kiedy już doczytam instrukcję

Czasami odzywa się we mnie kobieta, która była przed mamą. Delikatnie puka mnie palcem w plecy i przypomina: Hej! Ja też tu jestem! No i wtedy sobie obiecuję. Obiecuję, że skupię się na sobie i swoich pasjach, że jutro to już na pewno zrobię coś tylko dla siebie, że napiszę w końcu nowy tekst, że nauczę się czegoś nowego o fotografii, że poczytam książkę w spokoju, że kiedy mała pójdzie na drzemkę, to nie będę ogarniać domu, tylko przeznaczę ten czas dla siebie. I co? Rozglądam się dookoła. Dzisiejszy chaos w kuchni i salonie odpowiada, że się udało. Że wreszcie odepchnęłam panią perfekcyjną i spotkałam się z kobietą, która lubi pisać. I właśnie podczas tego spotkania powstał ten tekst. Jest mi dobrze. To znak, że czasami się udaje. A ja sobie codziennie obiecuję i codziennie zaczynam od nowa i wierzę, że to już nie będą tylko obietnice. A Ty?

Photo by Barbara Verge on Unsplash

Reklama

2 myśli w temacie “Instrukcję, poproszę o instrukcję!”

  1. Chyba wszyscy sobie obiecujemy zdecydowanie więcej niż możemy zrealizować. 🙂 Chociaż w niektórych sytuacjach życiowych realizacja planów jest jakby podwójnie trudna. I faktycznie to określenie „siedzi z dzieckiem w domu” nie do końca pokrywa się z rzeczywistością. 😀

    Polubienie

  2. Spokojnie widzę że początki…
    Trzy lata i zaczynasz się z tego śmiać no chyba ze powiększasz rodziny skład polecam odrazu…
    Po pewnym czasie to zaczyna się stabilizować tam myślę, albo przyzwyczajać..
    Pierwsze wspólne wakacje, prace domowe i takie tam.
    Ale widzę etap początkowy więc „będzie dobrze” 🙂

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s