Naszło mnie przypadkowo i spontanicznie. Bo wiele i chyba już wszystko zostało powiedziane. Jedni są za, drudzy przeciw. Co tu wiele dodawać. Ale kiedy wmawia się mężczyznom, że tego dnia ich męskość zostaje wystawiona na próbę, to chyba lekka przesada…
„14 lutego, walentynki. Prawdziwy mężczyzna kupi dzisiaj kwiaty.” Tak brzmiał napis na plakacie przed jedną z kwiaciarni. I wtedy zaczęłam się zastanawiać czy rzeczywiście synonimem męskości będzie powrót do domu z pięknym bukietem w dłoni? 14 lutego, w dniu, kiedy w stacjach radiowych rozbrzmiewają miłosne melodie? Kiedy w sklepie potykasz się o wiadra z kwiatami w promocyjnej cenie? I na każdym kroku przypominają, że to dzisiaj właśnie trzeba ukochanej osobie okazać uczucia? Kupisz kwiaty i będziesz męski? Oczywiście, że to miły gest i pewnie niejedna kobieta się ze mną zgodzi. I nie będę zaprzeczać, że tego dnia nie czekamy na: kwiatka, pocałunek, słowa „Kocham Cię”. Chcemy usłyszeć, że ten mężczyzna, z którym jesteśmy, nadal nas kocha. Że chce być z nami. Że mu zależy. Że nadal jesteśmy obecne w jego życiu. To miłe i potrzebne. Ale nie dajmy się zwariować! Kolejki w kwiaciarniach, sklepach, kinach i restauracjach. Wszyscy celebrują swoją miłość, pokazują jak kochają, jak im zależy. To urocze. Ale przecież tak naprawdę miłość można okazywać każdego dnia. Na takie docenienie, miły gest i kwiaty czekamy także cały rok. No może nie czekamy, ale liczymy. A autorowi hasła, mogę powiedzieć, że te pozostałe 364 dni, to dopiero jest wyzwanie dla facetów i sposób udowodnienia prawdziwej męskości. Bo czy nie będzie większą niespodzianką niespodziewany kwiatek, wyjście do kina, czy romantyczna kolacja? Kiedy nie trzeba stać w korkach i kolejce do kasy? Kiedy nie robimy tego co wszyscy? I kiedy ten moment jest naprawdę wyjątkowy zarówno dla niej jak i dla niego? Tak po prostu, bez okazji. Dlatego, że chcemy sprawić przyjemność drugiej osobie, a nie dlatego, że wszyscy dookoła tak robią i prześcigają się w pomysłach? Przecież mamy jeszcze ponad 360 dni w roku, w których też kochamy tę drugą osobę. Dlaczego nie okazywać jej tego każdego dnia?
W tym roku walentynki wypadły w sobotę, co dodatkowo zwiększyło liczbę zakochanych par na mieście. Zwykła chęć wyjścia do kina w sobotni wieczór została wystawiona na próbę cierpliwości w korkach i kolejkach do kasy. Czekając na seans w grupce tych, którzy, pewnie ku zdziwieniu innych, nie zdecydowali się na obejrzenie romansu Pana Greya na wielkim ekranie, zastanawiałam się ile z tych par przetrwa razem do kolejnego roku. Ile z nich pozostanie razem do końca życia? I czy na co dzień też traktują się z taką czułością, miłością i oddaniem? Czy jutro, kiedy walentynkowy czar minie, będzie tak samo? Czy wrócą kłótnie o byle co, trzaskanie drzwiami i obrażanie się?
Przyznaję, kiedy byłam młodsza lubiłam ten cały walentynkowy szał i czar. W szkole dostawało się walentynkę od cichego wielbiciela i zastanawiało się czy to ten chłopak, który Tobie też się podoba, czy może jednak ten, na którego wolałoby się nie patrzeć. Liczyło się na kwiaty, na wielkie miłosne wyznanie. Z westchnieniem i lekkim ukłuciem zazdrości spoglądało na zakochane koleżanki. Ale z wiekiem to mijało. Nadal istniała potrzeba miłości i bycia kochanym, ale w nieco inny sposób. Bo człowiek dojrzewa, nabiera doświadczenia i sam dochodzi do pewnych wniosków. Wyrasta się z mitu o księciu na białym koniu, czy postrzegania dziewczyn jako księżniczki. Pojawia się potrzeba poczucia bezpieczeństwa, wsparcia, bliskości i zaufania. W grę wchodzą głębsze uczucia, a nie tak jak w czasach szkolnych miłości, które opierały się głównie na atutach zewnętrznych. Wychowani w kulturze walentynek, sami z wiekiem musieliśmy zdecydować czy jesteśmy za, czy przeciw. Czy czekamy na ten jeden dzień, aby okazać uczucia, czy robimy to każdego dnia. Bo z czasem i wiekiem człowiek uświadamia sobie, że nad miłością trzeba pracować każdego dnia. Nie tylko od święta i nie tylko pośród róż, czerwonych baloników i serduszek.
Za czy przeciw? Jeśli ktoś chce, niech świętuje. A jeśli ktoś nie chce – to niech mu nie wpychają serduszek do gardła! Wystarczy przejść po centrum handlowym i człowiek od razu grzęźnie w czerwieni. Utopić się można. Tak jak i w tych wspomnianych piosenkach w radiu. Albo filmach w telewizji. Dajcie żyć! Ale to złudne nadzieje. W każdym razie miłej pracy. Przez wszystkie 365 dni w roku. Chyba że to rok przestępny. Wtedy można popracować o jeden dzień dłużej.
PolubieniePolubienie