Oto dzisiaj nastał ten piękny dzień. Dzień męskiego stania w długich kolejkach do kwiaciarni, bo jak wróci bez kwiatka, to będzie foch. Dzień wyznawania miłości, bo po co w inny, kiedy jest ten jeden specjalny w roku. Dzień łapania promek w marketach, bo wiadomo, że jak święto miłości to trzeba wcinać czekoladki.
Dzień kolejek w kinach, bo gdzieś przecież trzeba iść, a po co wymyślać coś oryginalnego. Dzień przepełnionych stolików w restauracjach, bo gdzieś przecież trzeba zjeść. Dzień wypełniony czerwonymi serduszkami, od których aż robi się niedobrze. Wreszcie dzień dobijania tych, którzy swojej drugiej połówki jeszcze nie znaleźli lub stracili ją jakiś czas temu. Walentynki.
O tym, jak to wygląda na co dzień, pisałam już tutaj. Ale o tym, co mnie najbardziej wkurza, jeszcze nie.
Otóż dzisiaj postanowiłam się tym z Wami podzielić.
Wiecie co najbardziej wkurza mnie w walentynkach?
To, że… wszyscy powinni zapisywać je małą literą, a piszą wielką.
Kurtyna.
Masz rację, co do litery:) To jest kolejny przejaw przyjmowania bez szemrania wszystkiego co przychodzi z USA:)))
PolubieniePolubienie
Haha 😀 Tego sie nie spodziewalam 🙂
Moze pisze sie z wielkiej litery dlatego, ze nazwa pochodzi od imienia? Mikołajki chyba tez pisze sie z wielkiej? 🙂 A a/Andrzejki? Hmm…
PolubieniePolubienie
Walentynki, mikołajki, andrzejki – wszystko mała literą, ponieważ są to nazwy zwyczajów i obrzędów 😉
PolubieniePolubienie